Pomniki Poznania

Pomniki Poznania

Pomnik Lwa z Nachodu

Nie było żadnego przypadku w tym, że na pierwszym pruskim pomniku odsłoniętym w Poznaniu umieszczona została figura lwa. Lew był w XIX wieku popularnym motywem pomnikowym, a jego symboliczne znaczenie doskonale rozumiano w ówczesnej Europie. W latach dwudziestych XIX wieku rzeźby „śpiącego” lub „czuwającego” lwa upamiętniały żołnierzy poległych na bitewnych polach, będąc wyrazem hołdu dla ich bohaterstwa i poświęcenia. Pomniki lwów łączyły w sobie naturalistyczną fascynację światem zwierząt – charakterystyczną dla sztuki okresu romantyzmu – z wywodzącym się jeszcze ze starożytności znaczeniem lwa, przedstawianego jako alegoria mądrości, heroizmu, władzy, siły, męstwa i zwycięstwa.

 

Za twórcę pierwszego modelu pruskiego „śpiącego lwa” uważany jest Theodor Erdmann Kalide, znany niemiecki rzeźbiarz pochodzący z Królewskiej Huty (obecnie Chorzów). Pracując jako uczeń w berlińskiej pracowni Christiana D. Raucha, szkicował lwy, które w latach 1821-1823 wystawiane były w berlińskiej menażerii. Gipsowe modele „śpiącego” i „czuwającego” lwa po raz pierwszy zaprezentował podczas wystawy w 1824 roku. Pomniki lwów natychmiast weszły do żelaznego kanonu niemieckich monumentów patriotycznych. Stawiano je zazwyczaj na wysokich cokołach, by dominowały nad przestrzenią, a zamawiane były z reguły przez miasta lub związki weteranów, pragnące upamiętnić swoich bohaterów. Lwy szczególnie rozpowszechniły się po zwycięskich wojnach Prus z Austrią (1866) oraz Francją (1870-71), stając się symbolem, tworzonej właśnie, nowej Rzeszy Niemieckiej. Posągi śpiących czy czuwających lwów pojawiały się na placach Berlina, Dortmundu, Moguncji, Gliwic, Bytomia, Legnicy oraz wielu innych niemieckich, śląskich, czeskich i polskich miast, stając się symbolem cywilizacyjnej wspólnoty tych terenów.

 

Powody przyświecające umieszczaniu na cokołach figur lwów były dwojakiego rodzaju. Z jednej strony rzeźby te były formą hołdu oddanego poległym żołnierzom, z drugiej natomiast wzmacniać miały proces jednoczenia Niemiec, stając się symbolem łączącym odmienne kulturowo ziemie, wchodzące w skład monarchii pruskiej. Lew nadawał się do tego doskonale, bo był symbolem uniwersalnym, wyrastał z tradycji antycznej, nie wiązał się zaś z narzucaną, pruską hegemonią. Rzeźba „lwa śpiącego”, zwanego też „lwem umierającym”, przedstawiała konające zwierzę, leżące z zamkniętymi oczami, głową przechyloną lekko w prawo, opartą na przednich, wyciągniętych do przodu, łapach. Śpiący lew symbolizował umierających wojowników, a większość cokołów, na które trafił na ziemiach polskich, niemieckich czy czeskich, to były pomniki bitewne. 

 

Pomnik poznańskiego „Lwa z Nachodu” odsłonięty został w dniu 27 czerwca 1870 roku. Monument stanął na placu Wilhelmińskim (obecnie Plac Wolności) przed budynkiem Teatru Miejskiego (obecnej Arkadii) i honorował dowódców oraz żołnierzy, stacjonującego w Wielkopolsce V Korpusu Armii, poległych w 1866 roku w bitwie pod Nachodem. Upamiętniona poznańskim monumentem bitwa stoczona została w pobliżu czeskiej wsi Vysokov, oddalonej o 3 kilometry na zachód od Nachodu. Nie miała ona istotnego znaczenia dla przebiegu całej wojny prusko-austriackiej z 1866 roku, toczonej o hegemonię w Związku Niemieckim, a zakończonej ostatecznym zwycięstwem wojsk pruskich w bitwie pod Sadową. Dla poznańskich weteranów stanowiła jednak powód dumy, choćby dlatego, że to poznański 1 pułk ułanów, szarżując na dwa pułki austriackich kirasjerów, walnie przyczynił się do jej wygrania. 

 

Dumę poznańskich weteranów znamionowała już sama forma wznoszonego pomnika. Na okazałym kamiennym cokole, oparty o armatnią lufę, stał dumny lew, który symbolizował dowódcę wojsk pruskich (poznańskiego V korpusu) gen. Karla Friedricha von Steinmetza. Poznański lew, dumnie oparty przednimi łapami na armatniej lawecie, nie był jednak symbolem heroizmu i bohaterskiej śmierci, jak słynne, ranne czy umierające lwy przedstawiane przez romantycznych rzeźbiarzy Bertela Thorwaldsena (Lew z Lucerny, 1820) czy Karla Friedricha Schinkela (nagrobek gen. Scharnhorsta, 1828). Poznański lew znamionował wyłącznie nieugiętą potęgę i odniesiony triumf.

 

Trudno mi się zgodzić ze poglądem wyrażonym przez Zofię Ostrowską-Kłębowską, jakoby pomnik Lwa z Nachodu „nie miał charakteru wyraźnie antypolskiego”. Poznańska rzeźba nie była bowiem kolejnym powieleniem popularnej figury „śpiącego lwa”, czy „czuwającego lwa”, była raczej zobrazowaniem trzeciej koncepcji, nazwijmy ją „zwycięskiego lwa”. Szukając dla niej pierwowzoru, cofnąć by się należało do XII wieku, wyraźnie nawiązywała ona bowiem do Lwa Brunszwickiego wystawionego w 1166 roku dla średniowiecznego księcia Henryka Lwa. Uhonorowany nią władca zasłynął swoimi podbojami na wschodzie. Zdobył wyspę Rugię, podbił ziemie książąt Pomorza Zachodniego, a także pogańskie kraje Obodrzyców i Wieletów, a na zdobytych terenach wprowadzał chrześcijaństwo i osadzał niemieckich osadników. Poznański lew – odsłonięty niemal 700 lat po pomniku Lwa Brunszwickiego – symbolizował kolejny etap podbijania ziem słowiańskich przez ludy germańskie.

 

Efekt ten został dodatkowo wzmocniony poprzez samo usytuowanie pomnika na miejskim placu. Pierwotnie planowano ustawienie go po wschodniej stronie placu Wilhelmińskiego, jednak ostatecznie zdecydowano o jego przestawieniu na zachodnią stronę. Zmiana sprawiła, że lew „nadchodził” z zachodu (zwany dlatego był przez poznaniaków „Lwem z Zachodu”), a swoje dumne spojrzenie i pewne kroki, kierował ku wschodowi, ku ziemiom rdzennie polskim. O tym że polscy mieszkańcy Poznania nie mieli wątpliwości co do antypolskiej wymowy tego monumentu i nie traktowali go jako neutralnego pomnika weteranów wojennych, najlepiej świadczy fakt, że obalili go w nocy z 3 na 4 kwietnia 1919 roku, podobnie jak pomnik kanclerza Bismarcka oraz niemieckich cesarzy i generałów.

 

Poniżej posągu Lwa, znajdowały się postaci czterech pruskich generałów, dowodzących poszczególnymi rodzajami wojsk. Były one niezbyt udane, a dziś nasuwają nieodparte skojarzenie z odlewami tzw. „czterech śpiących” na kontrowersyjnym pomniku polsko-radzieckiego braterstwa broni na warszawskiej Pradze. Pruskie rzeźby wykonane były równie niedbale i nie prezentowały szczególnych walorów artystycznych, co podkreślał nawet poznański „wzorowy Prusak” Arthur Kronthal, który pisał:

 

Nie wzbogacił także miasta w dzieła sztuki odsłonięty w czerwca 1869 roku, w rocznicę bitwy pod Nachodem, na pl. Wilhemowskim tzw. Löwendenkmal, monument „dla pamięci o poległych w roku 1866 żołnierzy V Korpusu Armii”.

Na szczycie pomnika dumnie stoi „Lew spod Nachodu”. Znajdujące się na narożnikach pomnika stojące postaci wybitnych generałów z bitwy z 1866 roku symbolizują cztery rodzaje broni. Piechotę reprezentuje generał dowodzący [Friedrich] von Steinmetz (1864-70), artylerię dowódca dywizji von Löwenfeld, kawalerię dowódca brygady von Wnuck, a strzelców dowódca dywizji i późniejszy honorowy obywatel miasta Poznania von Kirchbach. Jego syn, hrabia Kirchbach, piastował to samo stanowisko w Poznaniu od 1907 do 1911 roku, kiedy to przeszło ono na generała piechoty von Strantza.

Pomnik, którego koszty wystawienia w wysokości 700 talarów pokryte zostały z dobrowolnych datków zebranych wśród oficerów V korpusu armii, wymodelowany został według rysunku projektu poznańskiego miejskiego radcy budowlanego [Casara] Stenzla (1865-1870) przez Pohlego i wykonany w formie żelaznego odlewu imitującego brąz.

 

Poznański pomnik pruskiego oręża zbudowany według tej „oszczędnościowej” formuły (żeliwo i cynk pokryte brązem), okazał się niezbyt trwały. Symbol niemieckiej dumy często rdzewiał, przysparzając miejskim służbom konserwatorskim sporo pracy, a polskim mieszkańcom Poznania wiele złośliwej satysfakcji. Być może właśnie niska jakość wykonania i nietrwałość, stały się powodem odgrodzenia pomnika od placu metalowym płotem, co miało zapobiegać jego postępującej dewastacji. Sam Arthur Kronthal wspommina zresztą o tym, iż stosowanie materiałów słabej jakości i zamawianie fabrycznych produktów „przemysłu artystycznego” na podstawie ich numerów katalogowych, stało się pod koniec XIX wieku istną zmorą dla przestrzeni miejskiej, w której zaczęły masowo pojawiać się produkowane taśmowo kwiatony, kolumny, fontanny, popiersia oraz małe pomniki nie mające żadnej wartości artystycznej, a nawet estetycznej.

 

Wspomnieć jeszcze warto, że w – upamiętnionej poznańskim pomnikiem – bitwie pod Nachodem Polacy walczyli po obu stronach frontu. Nasi rodacy znajdowali się zarówno w oddziałach pruskich jak i austriackich. Ich rola w bitwie pominięta została w poznańskim pomniku. Pamiętano o nich natomiast przy stawianiu monumentu upamiętniającego poległych żołnierzy armii austriackiej, wzniesionego na cmentarzu w Nachodzie, gdzie napisy na płycie pomnika wyryto w czterech językach: niemieckim, węgierskim, czeskim i polskim.

 

Pomnik Lwa z Nachodu zburzony został przez rozentuzjazmowana polską młodzież, w nocy z 3 na 4 kwietnia 1919 roku, po zakończeniu wielkiej manifestacji popierającej przyłączenie do Polski Pomorza Wiślanego. Na plac Wilhelmowski, obok pomnika nachodzkiego, ściągnięte zostały inne niemieckie pomniki, które strącono tej nocy. W następnych dniach przetransportowano je do składnicy złomu przy ul. Masztalerskiej, aby zostały przetopione i posłużyły jako materiał do odlania polskich monumentów. Do celu tego nie nadawał się wykonany z bardzo złych materiałów pomnik nachodzki, co się z nim ostatecznie stało, nie wiemy. Miejsce, w którym się znajdował łatwo odnaleźć, bo umieszczona w nim została tablica upamiętniająca przysięgę złożoną przez Powstańców Wielkopolskich.  

 

Paweł Cieliczko

 

Bibliografia:

  • Eugeniusz Goliński, Pomniki Poznania, Poznań 2001, s. 127-128.

  • Stanisław Karwowski, Historya2, Poznań 1919, s. 146 i n.

  • Arthur Kronthal, Poznań oczami Prusaka wzorowego, Poznań 2009, s. 120-122.

  • Witold Molik, Poznańskie pomniki w XIX i na początku XX wieku, „Kronika Miasta Poznania” 2001, nr 2, s. 7-40.

  • Janisław Osięgłowski, W dawnym Poznaniu, Gniezno-Poznań 1995, s. 21-22.

  • Zofia Ostrowska-Kębłowska, Pomniki [w:] Dzieje Poznania 1793-1918, t. 2 cz. 1, red. J. Topolski, L. Trzeciakowski, Warszawa-Poznań 1994, s. 540-542.

 

Netografia: